Błah, nie chciało mi się kończyć (tak, LLamka się przyznaje .w.'') na forum, więc - bum! - jest tutaj! Miłego czytania, informacji o tym nie chce mi się tu zamieszczać (i nie trzeba, bo to nie hentai! XD) Będzie wszystko napisane przy feel free <3
_______________________________________________________________________________
Camelot spojrzał na dziewczynę, zaś po jego postawie było widać, że w dalszym ciągu był zdystansowany i raczej niepewny, co do pomysłu wiedźmy. Choć cóż się dziwić, skoro jasnowłosy nawet nie znał planu i zadania, jakie miałby wykonać?
- Nie mam zamiaru się na nic zgadzać, zanim nie usłyszę szczegółów - stwierdził uparcie, będąc jednocześnie ciekawym, czy wiedźma podejmie się podobnego kroku. Dość niebezpiecznego, przeto nie miała pewności, że chłopak ich nie rozpowie zaraz po odrzuconej propozycji.
Uśmiechnęłam się zagadkowo, spoglądając na chłopaka, który nie był wcale taki głupi, skoro nadal nie chciał się zgodzić na pomoc mojej osobie. Z blondyną poszło dużo szybciej, ale tej wystarczyło obiecać faceta i tyle. Jednak niektórzy mają rację sądząc, że to mężczyzna jest tą doskonalszą płcią, chociaż ja swoją osobą przeczę temu stwierdzeniu.
- Mówiłam już, że po prostu miałbyś mi pomóc w zamian za spełnienie twojej prośby… Albo ujmę to inaczej… Pomożesz mi i staniesz po mojej stronie lub tak jak inni zostaniesz zgładzony z mojej ręki. Wybieraj. – tak, pomału jego upór zaczynał mnie denerwować, a jeśli sądził, że wyjawię mu szczegóły mojego planu to się grubo mylił, nie jestem na tyle nierozsądna, aby rozpowiadać je na lewo i prawo.
Zgładzenie... To nie brzmiało przekonująco, lecz miał świadomość, że dzięki takim stworzeniom, jak on, dziewczyna mogła ukończyć swój plan bez większych przeszkód. Im więcej, tym lepiej - a jeszcze lepiej, gdy ich moce są przydatne, prawda?
- Jakie ty masz zapewnienie, że cię nie zdradzę? - uniósł lekko brew, lecz w dalszym ciągu nie odpowiedział wprost, że się zgadza. Wolał przed tym wyciągnąć jak najwięcej informacji, by wiedzieć, na czym stoi.
Spojrzałam na niego podejrzanie, zastanawiając się, czy mogę udzielić mu takiej informacji. Niby mógł ją w jakiś sposób wykorzystać, ale chyba jeszcze nie narażę swojego życia, mówiąc mu o znamieniu, bo w końcu... Jak mógł to wykorzystać przeciwko mnie? Nie mam pojęcia, ale ostrożności nigdy za wiele. Mimo wszystko zdecydowałam się mu tę informację przekazać, co mogło być moim najgorszym błędem.
- Po zawarciu umowy na twoim ramieniu znalazłaby się specjalna pieczęć. Jeśli któreś ze stron nie dotrzyma warunków na jakie się zgodziło, spłonie w ogniu. – no… mniej więcej.
Dość brutalnie, nie powie. Choć sam nie był pewien, czy dla niego woda - a raczej utonięcie w niej - nie byłaby gorszym rozwiązaniem. Nie, żeby chciał próbować jednego, czy drugiego. Przed nim jeszcze za wiele życia.
- Nie uważasz, że to rozwiązanie jest zbyt oczywistym? - bardziej stwierdził, niżby zapytał. Następnie kąciki jego ust uniosły się w górę w lekkim, acz pewnym siebie uśmieszku.
Przewróciłam oczami na jego komentarz. Czy on naprawdę był taki niezbędny? Westchnęłam lekko zirytowana. Ile to ja już czasu na niego straciłam? Przecież powinnam szukać innych „ofiar”, a nie sterczeć przez cały dzień na tym korytarzu, przekonując pojedynczego pionka do podjęcia korzystnej dla mnie decyzji.
- Zgadzasz się, czy nie? – spytałam w końcu, a mój ton głosu jak i wyraz twarzy świadczył o tym, że chciałam mieć to całe „przesłuchanie” już za sobą.
W sumie... Dziewczyna nie była taka zła. Teraz prędzej wydawała się mu zabawna, zwłaszcza, że całym tym swoim przeciąganiem i "niezdecydowaniem" tylko bardziej ją irytował. Łatwo ją wyprowadzić z równowagi. Aż dziw, że wcześniej nie zdołał tego zrobić. Znaczy się, przy ich ostatniej rozmowie. Lecz cóż, koniec końców, dobrze będzie, jeśli to sam Camelot nie straci swojego spokoju.
- Zgodzę się, ale pod jednym warunkiem - zdecydował się jeszcze przetestować nie tylko cierpliwość, ale i ufność dziewczyny względem niego. - Nie postawisz mi tej swojej pieczątki na ramieniu, a jedynym zapewnieniem, które dostaniesz, będzie moje słowo - stwierdził, choć wiedział, że może się z tym wszystkim posuwać za daleko. Choć... Jasnowłosa wcześniej pytała się o jego "życzenie", więc równie dobrze może brak pieczęci potraktować jako jego pragnienie. - Wtedy będę miał przynajmniej pewność, że nie zostanę nakryty, bo - jak myślisz - ile osób potrafiłoby wyczuć takie wiązanie?
I przy okazji mógłby pracować dla dwóch stron, ale cii...
Zacisnęłam mocno zęby, wpatrując się w chłopaka beznamiętnym wzrokiem. Zaczęłam w myślach analizować wszystkie za i przeciw takiego układu. Trwało to kilka minut, aż w końcu postanowiłam się odezwać, patrząc na niego tym razem podejrzliwym wzrokiem
- Skąd miałabym wtedy pewność, że mnie nie zdradzisz? - spytałam, nadal do końca mu nie ufając, bo tak właściwie nie miałam ku temu powodów. Jednak stracić sojusznika i to takiego przebiegłego nie chciałam i chłopak co do tego wyczucia miał rację, więc...
- Wiesz, że istnieje wiele bardziej bolesnych śmierci niż ta spowodowana złamaniem pieczęci, prawda? - i tak, miała być to jednocześnie zgoda, jak i groźba, bo nie zawahałabym go "ukarać".
Przez dłuższy czas Severine nie odpowiadała, przez co chłopak zaczął nieco powątpiewać, czy ta nagła pewność siebie była opłacalna. Może jednak przekroczył odpowiednią dla siebie granicę, przez to także rujnując swoje szanse na powodzenie się tej rozmowy po jego myśli?
Gdy odpowiedź jego towarzyszki nadeszła, jasnowłosy odetchnął w duchu z ulgą. Jego przeczucie jednak go nie zawiodło, nawet pomimo faktu, że przez chwilę zwiątpił.
- Oczywiście - stwierdził dość beztrosko, jakby niespecjalnie przeraziła go ta groźba. Tylko czy to sądziło o pewności w dotrzymaniu jego obietnicy, czy może zwykłej arogancji?
Znowu odczekałam z kolejną wypowiedzią jakiś czas, ostatni raz analizując wszystko w myślach. Wiedziałam, że nie powinnam zgadzać się na coś takiego. Postępowałam właśnie wbrew własnym zasadom. Jednak coś przekonywało mie, że ten układ może mi się jeszcze opłacić.
- Już raz zasmakowałeś mojej mocy i wiedz, że następnym razem będzie to o wiele bardziej bolesne i na pewno nie wyjdziesz z tego cało. - odpałam z pełną powagą na twarzy, może nawet lekką wrogością. - Ale niech będzie, zgadzam się na to. - bo w sumie jeśli nie wyjawię mu zbyt wielu szcegółów, nie powinnam niczego się obawiać, prawda?
Pamiętał, gdyż pamięć miał dobrą. Wydarzenie, które miało miejsce już jakiś czas temu, gdy to dziewczyna postanowiła zamknąć go w tej dziwnej pustce i pokazać jego obawy. I choć fizycznie nie ucierpiał, nie można powiedzieć, że w jego psychice nic się nie zmieniło.
Ale to nic. Można nawet uznać, że był wdzięczny jasnowłosej w swój dziwny, niekiedy niezrozumiały sposób, wmawiając sobie, że takie traktowanie tylko go wzmacnia.
- Nie wątpię w to - rzucił jedynie, próbując przy tym nie brzmieć kpiąco, co było trudne, zwłaszcza, że ta wrogość połączona z niechętną zgodą, z jego strony wyglądała poniekąd zabawnie.
Wymienili jeszcze ze sobą parę zdań, zaś po tym, każde z nich się odwróciło oraz poszło w swoim kierunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz